13 października 2022
Koniec lata, czyli nowe wyzwania dla hodowcy
Nie ukrywam, że irytuje mnie biadolenie na temat nadchodzącej jesieni i odejścia lata. Płaczliwe tony, choćby w radiu („A mnie jest szkoda lata…”…), nad minionymi upałami są dobre dla ludzi, których życie i pasja są niezależne od aury, bo jedynym problemem, gdy pada deszcz jest zabranie parasola, a w upał znalezienie zacisznego chłodku. Jeśli brak wysokich temperatur jest dla kogoś ważnym problemem to powinien zapytać hodowców, co oznacza dla nich konkretna pogoda.
Mogę oczywiście mówić tylko za siebie. Sprawdzanie pogody wieczorem jest dla hodowcy nawykiem, gdyż aura następnego dnia warunkuje pracę w stajni, a dla wielu także na pastwisku czy w polu. Jeśli pada - nie wjadą w pole, jeśli jest upał, trzeba będzie wypuścić źrebięta z samego rana i zabrać jeszcze przed południem.
Jesień dyktuje kolejne zadania.
Coraz uboższa trawa, czasem wygryziona do cna obnaża ziemię, która może zostać przez konie nieopatrznie zjedzona. Ale są i takie konie, które potrafią, stojąc np. na wybiegu z piaskiem, chętnie go zjadać, a stąd już krok do zapiaszczenia przewodu pokarmowego i do kolki, nierzadko poważnej w skutkach. Nadejście jesieni i zaraz zimy zmusza hodowców i właścicieli koni do baczniejszego przyjrzenia się żywieniu swoich koni. Niskie temperatury, wietrzna i deszczowa aura, śnieg i lód przyczynia się do wzrostu żywieniowych wymagań koni. Hodowcy winni wziąć te aspekty pod uwagę, jeśli ich koń ma zachować odpowiednią wagę, kondycję i zdrowie podczas tej mało sprzyjającej pory roku.
Konie z reguły są niewiarygodnie wytrzymałe na różne warunki pogodowe. Podczas chłodów potrafią utrzymać właściwą ciepłotę ciała. Nie przejmują się też się niską temperaturą. Jeśli położymy dłonie na sierści konia wyczuwamy jego wysoką temperaturę i bez problemu możemy ogrzać ręce. Konie potrafią świetnie adaptować się do trudnych warunków klimatycznych, ale warto zapamiętać, że łatwiej im ogrzać się podczas zimnych dni niż ochłodzić w czasie upałów. Ponadto warto wziąć pod uwagę, że konie przebywające większą część dnia w stajni niezbyt chętnie wychodzą na dwór podczas niekorzystnej pogody. Chętniej natomiast udają się na wybieg, gdy tylko zaświeci słońce. Ale i tak ich zapał trwa najczęściej krótko. Nie należy dziwić się tej sytuacji, gdyż konie utrzymywane w ciepłych stajniach, „pod kloszem” nie potrafią ogrzewać się, wytwarzać swego wewnętrznego ciepła w takim stopniu jak czynią to konie utrzymywane na dworze w czasie każdej pogody. Dlatego też konie strzyżone należy zaopatrywać w derki, które mają za zadanie izolować skórę konia od niskiej temperatury.
Jesienią konie, otrzymując właściwą paszę, zaczynają przygotowywać się do zimy, odkładając więcej tłuszczu w warstwie podskórnej, a także wytwarzając zimową sierść - tworzą w ten sposób izolację i magazyn energii. Jest to ewolucyjnie ukształtowana reakcja organizmu. Dodatkowa warstwa tłuszczu może pomóc w termoregulacji, ale organizm konia bardzo szybko ją „spali”, gdy tylko nastaną niskie temperatury. By temu zapobiec, nasze konie wytwarzają długowłosą sierść, by zapewnić sobie kolejną warstwę izolacyjną chroniącą je przed mrozami. Główną wskazówką do rozpoczęcia procesu tworzenia zimowego włosa jest nastanie coraz krótszych dni, a nie spadek temperatury, jak wierzy wielu hodowców. Długa, zimowa sierść zaczyna pojawiać się u koni zanim nadejdą dni chłodniejsze, nawet już we wrześniu. Niech nam się jednak nie wydaje, że gdy nasz koń zaczyna wyglądać jak „wełniany stwór” jest w pełni chroniony przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Owszem, taka warstwa skutecznie chroni przed śniegiem, ale opady deszczu i niska temperatura niwelują właściwości izolacyjne sierści. W takiej sytuacji koń zaczyna spalać więcej kalorii i wkrótce potem znika warstwa tłuszczu zgromadzona jesienią. Nietrudno ocenić czy właściciel odpowiednio przygotował konia pod względem kondycyjnym do zimy. Jeśli koń wytworzył na sobie gęstą, ale krótką, błyszczącą sierść oczywistym jest, że właściciel o niego dbał na długo przed nadejściem zimy. Natomiast, jeśli zwierzę ma długi, matowy włos oznacza to, że, z różnych przyczyn, nie był w dobrej kondycji już przed nadejściem zimy – albo jego właściciel nie zadbał o właściwe żywienie, albo koń chorował. Najczęściej nie najlepiej znoszą najzimniejszą porę roku i wytwarzają dość długą okrywę włosową konie starsze. Konie mają jeden podstawowy sposób, by zachować właściwą im temperaturę ciała, gdyż same dla siebie stanowią „swoisty piec”, który grzeje, gdy dostarczamy mu opału. W tym przypadku paliwem jest pasza.
Wewnętrzny grzejnik
Ludzie często uważają filiżankę gorącej herbaty lub miskę gorącej owsianki za jedną najlepszych metod ogrzania się „od wewnątrz”. Ale w przypadku koni taka metoda oczywiście się nie sprawdza. Co prawda ciepłe jedzenie, jak choćby świeży mesz, może chwilowo ogrzać organizm konia, ale nie zapewni mu ciepła na całą noc. Najlepszym opałem dla konia jest siano, a dokładniej proces jego trawienia.
Siano, a dokładniej włókno w nim zawarte jest trawione przez enzymy wydzielane przez mikroorganizmy, czyli w tym przypadku bakterie jelitowe w tylnej części jelit (ślepym i okrężnicy) i to właśnie ten proces wytwarza długotrwałą wysoką temperaturę. Widać to wyraźnie na świeżo wydalonym końskim kale, który mocno paruje, jest on bowiem produktem reakcji egzotermicznej* jaką jest właśnie fermentacja jelitowa. Upraszczając: jeśli chcemy zapewnić koniowi wewnętrzne ciepło, którego nie zastąpi żadna derka, ani ogrzewana stajnia, musimy dostarczyć mu osobliwe paliwo jakim jest dla niego dobrej jakości siano. Winno być ono czyste, bez zanieczyszczeń takich jak pleśń czy piasek. Nie trzeba dodawać, że tylko siano o wysokiej jakości składu botanicznego, jak choćby tymotka i życica np. z wsiewką lucerny, spełni zadanie odżywcze i „ogrzewcze”. Starzy, doświadczeni hodowcy od dawna uważali, że „jedzenie siana ogrzewa konia” i jak widać naukowcy dowiedli, że powiedzenie to nie było pozbawione sensu.
Cdn.